niedziela, 1 kwietnia 2018

Avengers - Wojna bez końca

Uwaga!!!

FABUŁA

Scenariusz: Warren Ellis

W ogarniętym wojną małym kraju zestrzelony zostaje tajemniczy dron noszący emblematy amerykańskiej armii. Kapitan Ameryka rozpoznaje we wraku maszyny przeciwnika, któremu stawił czoła jeszcze w czasach II Wojny Światowej. Również Thor zdaje się dobrze znać nieprzyjaciela. Obaj bohaterowie wraz z resztą grupy Avengers wyruszają na ostateczne starcie z potężnym wrogiem będącym połączeniem dawnej technologii z mityczną bestią.

"Wojna bez końca" była komiksem, jakim wydawnictwo Egmont powróciło do współpracy z Marvelem. Ta trwa po dziś dzień, a jej owocem jest przeniesienie na polski rynek między innymi kilkunastu serii cyklu "Marvel Now!". A jak prezentuje się album odpowiedzialny za restart owej kooperacji? Moim zdaniem dzieło Warrena Ellisa to całkiem przyzwoite rzemiosło. Oczywiście "Wojny bez końca" nie można zaliczyć do najlepszych historii obrazkowych o tematyce superbohaterskiej, ale trzeba przyznać, że jest to nie najgorzej napisany komiks. 

Największą zasługą Ellisa jest nadanie protagonistom rysów wiarygodności. Nie da się ukryć, że postacie superbohaterów w większości komiksów są płytkie i niespójne, tym razem jednak każdy z członków Avengers zyskuje swoją indywidualną całkiem autentyczną tożsamość. Dobrze ukazane zostały również relacje panujące pomiędzy poszczególnymi członkami grupy, które tradycyjnie nie są łatwe, ale tym razem bohaterowie nie sprawiają wrażenia nad wyraz pretensjonalnych, a różnice w ich światopoglądach nie trącą sztucznością. Pozytywem jest też fakt że "Wojna bez końca" nie jest komiksem tylko i wyłącznie opartym na akcji i Ellisowi udało się sensownie połączyć elementy efektownej napierdalanki z całkiem ciekawymi dialogami. 

Do minusów tego komiksu zaliczyłbym przede wszystkim wroga z którym muszą zmierzyć się Avangersi. Po pierwsze sam pomysł jest mocno naciągany, po drugie zagrożenie któremu stawiają czoło bohaterowie nie ma absolutnie żadnej tożsamości – jest totalnie bezpłciowe i bezosobowe, przez co niemal w ogóle nie wywiera wpływu na dramaturgię wydarzeń.
Bohaterowie walczą z wrogiem będącym połączeniem technologii oraz magii (rys. Mike McKone)
Nie jestem też fanem kreowania fikcyjnych państw typu Slorenia lub Latveria w imię źle pojętej poprawności politycznej. Przebudowując lekko scenariusz można było umieścić wydarzenia w miejscu autentycznego konfliktu zbrojnego na bliskim wschodzie (np. Syria), dzięki czemu cała historia nabrałaby znamion większego realizmu. Inna sprawa, że same działania wojenne przedstawione w komiksach Marvela przeważnie ukazane są w sposób wyjątkowo mało wiarygodny.

Finał tej historii jest całkiem poruszający, ponieważ emocje bohaterów wydają się być autentyczne, a aspekt moralny ich działań solidnie uargumentowany. Właśnie wtedy, kiedy trzeba przejść do ostatecznych rozwiązań, najlepiej widoczna jest różnorodność członków grupy. Thor oraz Kapitan Ameryka stoją po jednej stronie cienkiej czerwonej linii, po drugiej stąpa Wolverine, natomiast optyka Hulka została przedstawiona z jeszcze innej perspektywy. Wszystko to sprawia, że "Wojna bez końca" to komiks, który oprócz waloru rozrywkowego, posiada drugie, nieco głębsze dno. Uważam, że warto przynajmniej spróbować je odkryć.

Ocena Bastarda: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐ (dobry) 

ILUSTRACJE

Rysunki: Mike McKone
Tusz: Mike McKone
Kolory: Jason Keith, Rain Beredo

Patrząc na oprawę graficzną tego komiksu, pierwszą rzeczą jak się rzuca w oczy jest uwspółcześnienie designu postaci. Fakt ten niezmiernie mnie cieszy, ponieważ uniformy w jakich paradują bohaterowie nie wygląda już śmiesznie. Szczególnie dobrze widać to na przykładzie Hawkeye'a oraz Kapitana Ameryki, którzy pozbyli się mocno archaicznych elementów swoich kostiumów (takich jak pirackie buty) na rzecz bardziej nowoczesnych rozwiązań. Innym znakomitym przykładem jest postać Kapitan Marvel – Carol Danvers nareszcie nie wygląda już jak tania dziwka spod latarni, a jej obecny wizerunek jest znakomity.
Carol Danvers a.k.a. Kapitan Marvel prezentuje się wystrzałowo (rys. Mike McKone)
Ogólnie ilustracje prezentują się naprawdę dobrze, rysunki Mike'a McKone'a są wyraźnie i miłe dla oka (szczególnie wspomniana wcześniej pani Danvers), bardzo dobrą robotę wykonał również kolorysta Jason Keith. Pod względem artystycznym "Wojna bez końca" wygląda bardzo solidnie.

Ocena Bastarda: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐ (dobry) 

DODATKI

Wydawca: Egmont
Wydawca oryginalny: Marvel Comics
Tytuł oryginału: Avengers: Endless Wartime
Cykl: Marvel OGN
Seria: -
Data wydania: 18 maj 2015
Tłumacz: Kamil Śmiałkowski
Format: 165 x 235 mm
Liczba stron: 120
Okładka: Miękka ze skrzydełkami
Papier: Kredowy
Druk: Kolor
ISBN-13: 9788328110489
Cena okładkowa: 39,99 zł

W środku oprócz samej historii obrazkowej znajdziemy również wstęp autorstwa Clarka Gregga, aktora znanego z roli agenta S.H.I.E.L.D. Phila Coulsona, a także krótkie biogramy twórców komiksu. Ogólnie jest to bardzo estetycznie wydany album, a dzięki skrzydełkom miękka okładka nie niszczy się na rogach.

Ocena Bastarda: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐ (dobry) 

PODSUMOWANIE

"Wojna bez końca" to ładnie wydany album z fajną oprawą graficzną i całkiem ciekawym scenariuszem, którego najmocniejszą stroną wcale nie jest walor rozrywkowy. Najbardziej frapującym elementem tego komiksu są jego bohaterowie, to jak każdy z nich postrzega swoją rolę w zespole oraz jak bardzo różnią się pod względem moralnym. Misja jaką przychodzi im wykonać, pomimo wspólnego celu, pokazuje jak rozbieżne metody stosują. Akcja toczy się raczej w jednostajnym tempie i nie zawiera jakiejś specjalnie złożonej intrygi. Motywacja stojąca za działaniami wroga, będącego hybrydą technologii oraz magii, jest nie do końca przekonująca. Niestety zagrożenie któremu stawiają czoła Avengersi jest nijakie i kompletnie bezosobowe, przez co poziom dramaturgii nieco spada i finał nie ma aż tak mocnego wydźwięku jak powinien. Tak czy inaczej "Wojna bez końca" to dobre czytadło, które miało jednak potencjał, by być czymś znacznie więcej.

Ostateczna ocena Bastarda: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐ (dobry) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz