niedziela, 15 kwietnia 2018

Suicide Squad - Tom 2 - Przy zdrowych zmysłach

Uwaga!!!

FABUŁA

Scenariusz: Rob Williams

Niniejszy komiks to stek niewyobrażalnych bzdur, utopionych w morzu głupkowatej akcji. Od samego początku razi bezmyślność proponowanych przez scenarzystę Roba Williamsa rozwiązań. Sprowadzenie do więzienia Belle Reve tajemniczej Czarnej Kuli więżącej psychopatę Zoda, już samo w sobie było niezbyt mądrym posunięciem Amandy Waller. Co więcej ta tępa dzida wymyśliła sobie, że zdoła przejąć kontrolę nad tym potężnym stworem i wykorzystać go dla własnych celów… Co tu może pójść nie tak? Każdy myślący człowiek pomyślałby, że pewnie wszystko. Każdy oprócz tej grubej idiotki!
Co gorsza rzeczona Czarna Sfera emituje promieniowanie, które destrukcyjnie wpływa na psychikę ludzi znajdujących się w Belle Reve. Wszyscy oni wpadają w niekontrolowany szał i próbują się pozabijać. Jedynym wyjątkiem jest Harley Quinn, która dzięki owemu promieniowaniu odzyskuje zdrowe zmysły… 
Promieniowanie z Czarnej Kuli powoduje, że Harley Quinn odzyskuje zdrowie psychiczne (rys. Jim Lee)
Teraz tylko ona może powstrzymać narastającą falę obłędu i sprawić, by członkowie Suicide Squad przeżyli najbliższe godziny. Rozpoczyna się wielka rozpierducha, podczas której każdy napierdala się z każdym, trup ściele się gęsto, a poodcinane kończyny latają na lewo i prawo. Akcja jest bardzo dynamiczna, ale fabuła kompletnie pusta. W tym komiksie niedorzeczność goni niedorzeczność, a najbardziej rozjebującym absurdem jest moment, w którym June Moon (nosicielka Enchantress) daje dupy Killer Crocowi! Kurwa, laska dała się wyruchać olbrzymiemu krokodylowi! Czaicie to? Tu się odpierdala jakaś zoofilia!
Killer Croc i June Moon po stosunku... Przykład obleśnej zoofilii (rys. Jim Lee)
Fabuła głównej historii (wyjątkowo krótkiej) jest zwyczajnie durna, akcja przekombinowana, a postacie płytkie niczym kałuża. Amanda Waller ukazana jako twardzielka, która strzałem z dyni rozkłada na łopatki wyszkolonego komandosa, jest komiczna. Transformacje Harley Quinn z wariatki w zdrową psychicznie i z powrotem, to jakiś nonsens. Killer Croc rzucający tekstami typu "makaron z flaków" zostaje zdegradowany do poziomu intelektualnej ameby. Dodatkowo cała historia sprowadza się jedynie do tego, aby przywrócić do życia tego ćwoka Kapitana Bumeranga. W komiksach superbohaterskich motyw zmartwychwstania jest według mnie jednym z najbardziej wkurwiających elementów. Trup powinien zostać trupem i basta! 

Oprócz głównej historii do tego albumu dołączonych zostało również kilka dodatkowych epizodów z cyklu "Oddział Specjalny X – Akta personalne". Pierwsze dwa przedstawiają spłycone i cholernie naiwne genezy Hack oraz Killer Croca. Trzeci z nich to krótka opowieść w klimacie demonicznego horroru z Enchantress w roli głównej. Kolejny epizod to preludium do nachodzącego eventu, jakim będzie "Liga Sprawiedliwości kontra Suicide Squad". Opowieść ta oprócz tego, że przedstawia kolejnego rekruta Oddziału – niejaką Killer Frost, to jeszcze zawiera na swoich stronach kilka głupiutkich błędów logicznych. Po pierwsze jak się okazuje tylko Kapitan Bumerang ma w swojej celi kibel. Widocznie reszta członków Suicide Squad nie potrzebuje srać. Po drugie kiedy Killer Frost wchodzi do pomieszczenia, w którym temperatura jest grubo poniżej zera, czeka tam na nią Amanda Waller ubrana w marynarkę i spódnicę. Suka jest tak zimna, że nawet w lodówce nie zmarznie. Takich drobnych wpadek w przekroju całego komiksu jest naprawdę sporo. Ostatni epizod w formie retrospekcji przedstawia dawne przygody Harley Quinn i jest próbą śmieszkowania w stylu solowych komiksów klaunicy. Niestety jest to nudna i kompletnie nieudana próba.

Ocena Bastarda: ✰✰ (bardzo słaby)

ILUSTRACJE

Rysunki: Jim Lee, Stephen Byrne, Carlos D'Anda, Christian Ward, Giuseppe Camuncoli, Francesco Mattina, Sean "Cheeks" Galloway
Tusz: Scott Williams, Jonathan Glapion, Sandra Hope, Matt Banning, Jim Lee, Richard Friend, Stephen Byrne, Carlos D'Anda, Christian Ward, Francesco Mattina, Sean "Cheeks" Galloway
Kolory:  Alex Sinclair, Jeremiah Skipper, Stephen Byrne, Gabe Eltaeb, Christian Ward, Hi-Fi, Sean "Cheeks" Galloway

Całą główną historię oraz większą część ostatniego epizodu rysuje znakomity Jim Lee. Jego dynamiczna kreska idealnie pasuje do komiksów opartych głównie na akcji, więc Jim znakomicie sprawdza się jako ilustrator serii "Suicide Squad". Reszta dodatkowych epizodów rysowana jest już przez innych grafików: Stephena Byrne'a (króciutka geneza Hack), Carosa D'Andę (opowiastka o Killer Crocu), Christiana Warda (historyjka z Enchantress) oraz Francesco Mattinę (preludium do "Liga Sprawiedliwości kontra Suicide Squad"). Prace wszystkich tych panów wyglądają przynajmniej przyzwoicie, ale do rysunków Jima Lee nawet się nie umywają. Odpowiedzialny za część ostatniego epizodu Sean "Cheeks" Galloway to już zupełnie inna para kaloszy. Koleś posługuje się specyficznym stylem znanym z głupiutkich bajeczek z Cartoon Network, w którym bohaterowie mają po cztery palce. Pod względem warsztatowym nie wygląda to źle, ale moim zdaniem gościu powinien rysować bajki dla dzieci do lat czterech, a nie wpierdalać się nurt komiksów superhero. Z drugiej strony to scenarzysta przyjął taką infantylną i pseudo zabawną konwencję tej historyjki, więc ciężko jest przypierdalać się do rysownika, że wykonał swoją pracę. Szczególnie, że wcale nie zrobił tego źle.
Próbka specyficznej, typowo cartoonowej kreski Seana Gallowaya (rys. Sean "Cheeks" Galloway)
Ocena Bastarda: ✰✰✰✰✰✰✰ (bardzo dobry)

DODATKI

Wydawca: Egmont
Wydawca oryginalny: DC Comics
Tytuł oryginału: Suicide Squad Volume 2: Going Sane
Cykl: DC Odrodzenie
Seria: Suicide Squad
Data wydania: 11 kwiecień 2018
Tłumacz: Tomasz Sidorkiewicz
Format: 165 x 255 mm
Liczba stron: 120
Okładka: Miękka ze skrzydełkami
Papier: Kredowy
Druk: Kolor
ISBN-13: 9788328126497
Cena okładkowa: 39,99 zł

Album ten w bonusach zawiera jedną (dosłownie) okładkę alternatywną i nic ponadto. Trochę biednie pod tym względem to wygląda, ale to jedyny aspekt wydania tego komiksu do którego można się przypierdolić.

Ocena Bastarda: ✰✰✰✰✰✰ (dobry)

PODSUMOWANIE

Komiks wydmuszka. Ładnie narysowany, napakowany akcją po same brzegi, ale kompletnie bezwartościowy fabularnie. Główna historia poza efektowną rozwałką nie niesie za sobą absolutnie nic ciekawego. Scenarzysta Rob Williams nie bawi się w zawiłości intrygi i rozwijanie rysów charakterologicznych postaci, zamiast tego wrzuca czytelnika w sam środek wielkiej rozróby, licząc na to, że efektowną akcją przykryje wszystkie niedostatki warstwy fabularnej. Pewnie jest grupa odbiorców, która łyknie taki styl bez zgrzytania zębami, szczególnie, że Williams może liczyć na wsparcie znakomitego rysownika Jima Lee. Pod względem graficznym komiks ten (a przynajmniej jego główna część) prezentuje się bardzo okazale. Problemem są liczne błędy logiczne oraz głupie rozwiązania, z których najbardziej uderzającym jest wątek romansowy Killer Croca z June Moon (seks kobiety z humanoidalnym krokodylem to coś, co mocno wyrasta poza ramy mojej estetyki). Inna sprawa, że główna historia jest bardzo króciutka (zajmuje mniej więcej połowę objętości komiksu), a resztę stron tego albumu wypełniają nic nie warte zapychacze w postaci kilku dodatkowych epizodów.

Ostateczna ocena Bastarda: ✰✰✰ (słaby)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz