Uwaga!!!
FABUŁA
Scenariusz: Rob WilliamsSuicide Squad to obecnie jedna z flagowych serii wydawnictwa DC, więc fani śmiało mogą mieć w stosunku do niej spore oczekiwania. Znakiem firmowym Oddziału (tudzież Legionu) Samobójców mają być: widowiskowa akcja, spora dawka humoru oraz ciekawe, złożone postacie (anty)bohaterów. W aspekcie czysto rozrywkowym potencjał tej serii jest więc przeogromny, trzeba go tylko należycie wykorzystać. Jeśli autorom udałoby się sklecić ciekawą intrygę oraz zbudować wiarygodne profile postaci, to Suicide Squad prawdopodobnie pozamiatałoby rynek komiksów spod znaku superhero. Niestety "Czarne więzienie" w żadnym z wymienionych aspektów nie ma nic ciekawego do zaoferowania…
Scenarzysta Rob Williams nie opierdala się i szybko wrzuca nas w sam środek akcji, w ogóle nie przejmując się takimi bzdurami jak stopniowanie napięcia. Po krótkim wstępie z udziałem Amandy Waller i Baracka Obamy (!?), przenosimy się do Mongolii. Właśnie tam trwa misja Oddziału Specjalnego X, która ma wprowadzić czytelnika w klimat tego komiksu (jak się później okazuje równie tandetny jak podłoże tego zadania). O co chodzi? Otóż pewien naukowiec zbudował bombę metagenową, czyli ładunek po którego odpaleniu (Uwaga! Uwaga!)… zwykli ludzie zyskują supermoce (jakie konkretnie, nie wiadomo) na 36 godzin, a ci, którzy te moce posiadali, tracą je na taki sam okres czasu… Co jak co, ale "błyskotliwość" tego pomysłu poraża!
No ale cóż… Cały ten genialny naukowiec zostaje porwany przez armię mongolskich superprzestępców [sic!], a następnie zmuszony do zdetonowania ładunku. I tutaj właśnie wkracza Suicide Squad, który za żadne skarby nie może dopuścić do tego, by powtórzyło się zagrożenie związane z ewentualną kolejną metagenową bombą.
Jako że pierwsza misja okazuje się jako-takim sukcesem Oddziału, ten niemal z marszu wybiera się na kolejną. Tym razem akcja przenosi się do Rosji, gdzie nasi bohaterowie mają za zadanie przechwycić lub zniszczyć tajemniczy kosmiczny obiekt, który wedle przechwyconych raportów posiada ponoć olbrzymią moc. Jak się okazuje obiektem tym jest czarna kula, będąca bramą do strefy widmo. Kiedy Oddział po drobnych perypetiach przybywa na miejsce, nagle (nie wiadomo dlaczego) przejście się aktywuje i ze swojego więzienia wydostaje się nie kto inny jak generał Zod (tak, ten od Supermana). To oznacza, że nadszedł czas na poważne mordobicie!
Jak to zwykle w takich przypadkach bywa z dużej chmury spadł jednak mały deszcz. Zamiast oczekiwanej spektakularnej bitwy, mamy do czynienia z przydługą i nudną konfrontacją bandy pajacujących świrów z jakimś kosmicznym przygłupem. Jak na kryptońskiego generała, czyli przedstawiciela bardziej zaawansowanej rasy niż ludzka, Zod okazuje się bowiem zwykłym imbecylem. Ciągle drze ryja, porozumiewa się monosylabami, mówi o sobie w trzeciej osobie. No i pomimo posiadania mocy porównywalnych do Supermana, nie jest w stanie poradzić sobie z grupą, jakby nie patrzeć, zwykłych ludzi… No dobra, udaje mu się zajebać tego wsioka Kapitana Bumeranga, za co moim zdaniem powinien akurat dostać jakąś nagrodę. Z drugiej strony robi to jednak całkiem przypadkowo, więc ni chuja się nie liczy. Ostatecznie Oddziałowi udaje się wepchnąć Zoda z powrotem do strefy widmo, a ją samą odtransportować do Belle Reve prosto w łapki Amandy Waller.
Aha, jeszcze jedna drobna dygresja. Prawie zapomniałbym o najlepszym! W trakcie walki z Zodem, gdzieś na horyzoncie pojawia się grupa rosyjskich metaludzi o złowieszczym kryptonimie "Brygada Zagłady". I to nie byłoby jeszcze takie zabawne, gdyby nie fakt, że jeden z nich (niejaki Cosmonut) ma aparycję… młotka!
Brygada zagłady w pełnej okazałości, na drugim planie w prawym górnym rogu Cosmonut (rys. Jim Lee) |
Reasumując, "Czarne więzienie" to zwykła scenariuszowa chałtura. Fabuła jest mało absorbująca, dialogi mierne, a humor raczej drętwy. Co więcej Williamsowi nie udało się to co najważniejsze, czyli przedstawienie Legionu jako grupy złożonej z charyzmatycznych indywidualistów, zmuszonych do pracy w zespole. Nie mogło się to jednak udać, skoro każdy bohater z osobna ukazany został jako banalny, wpisany w oczywisty schemat model charakterologiczny.
- Rick Flag - typ harcerzyka. Bohaterski amerykański żołnierz, jedyny sprawiedliwy i praworządny. Nudziarz.
- Deadshot - typ gościa pełnego sprzeczności. Niby zimnokrwisty morderca, ale z zasadami.
- Harley Quinn - typ głupiej laluni, której morda się nie zamyka. Opisywana jako wariatka, jakby to była jakaś jej moc. Maskotka.
- Killer Croc - typ wielkiego osiłka o ptasim móżdżku.
- Kapitan Bumerang – typ prostaka o niewyparzonej gębie. Wsiowy głupek.
- Katana - typ milczącego twardziela. Macho w wersji babskiej.
- Enchantress - jako człowiek typ zahukanej laski bez charyzmy / jako wiedźma jebnięta satanistka.
- Hack - typ wkurwiającego geniusza komputerowego.
⭐⭐ (bardzo słaby)
ILUSTRACJE
Rysunki: Jim Lee, Philip Tan, Jason Fabok, Ivan Reis, Gary FrankTusz:Scott Williams, Jonathan Glapion, Scott Hanna, Sandu Florea, Oclair Albert, Sandra Hope, Trevor Scott
Kolory: Alex Sinclair, Brad Anderson, Marcelo Maiolo, Elmer Santos, Hi-Fi
Zaangażowanie do pracy przy tym komiksie Jima Lee, miało chyba pokazać jak DC poważnie traktuje ten tytuł. Gość jest legendą, bardzo lubię jego styl, ale im dłużej obcuje z jego rysunkami, tym mocniej dostrzegam ich wady. Kreska Jima jest oczywiście dynamiczna i efektowna, miło się na nią patrzy, ale trudno nazwać ją genialną, ponieważ brak w niej indywidualizacji rysów twarzy. Większość postaci wygląda identycznie z ryja, różnią się co najwyżej fryzurą lub kolorem włosów. Można się też przyczepić do gabarytów Zoda. Skurwensyn jest ogromny, ma chyba ponad 3 metry wzrostu. Poniżej kadr porównujący Zoda z Flagiem, który sam przecież ułomkiem nie jest, a przy krytponijczyku wygląda na karzełka.
Rick Flag walczy z Generałem Zodem (rys. Jim Lee) |
⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐ (bardzo dobry)
DODATKI
Wydawca: EgmontWydawca oryginalny: DC Comics
Tytuł oryginału: Suicide Squad - Volume 1 - The Black Vault
Cykl: DC Odrodzenie
Seria: Suicide Squad
Data wydania: 14 wrzesień 2017
Tłumacz: Tomasz Sidorkiewicz
Format: 165 x 255 mm
Liczba stron: 120
Okładka: Miękka ze skrzydełkami
Papier: Kredowy
Druk: Kolor
ISBN-13: 9788328127692
Cena okładkowa: 39,99 zł
Standardowy Egmont w serii "Odrodzenie". W bonusach to co zwykle, czyli galeria okładek oraz krótki wstęp "Pomiędzy kadrami".
⭐⭐⭐⭐⭐⭐ (dobry)
PODSUMOWANIE
Wygląda na to, że seria Suicide Squad bazuje obecnie jedynie na popularności pojedynczych postaci oraz sile marketingu. Kwintesencją tego nieco sztucznego nakręcania koniunktury, była wydana w zeszłym roku adaptacja filmowa Legionu Samobójców (bardzo średnia zresztą). Moim zdaniem DC w ogóle nie ma pomysłu na tę serię. Autorzy z uporem maniaka brną w banał, serwując fanom ładnie opakowaną, ale kompletnie niestrawną, kiczowatą papkę. Trzeba otwarcie przyznać, że "Czarne więzienie" to komiks zupełnie o niczym, a jedynym pozytywnym jego elementem są rysunki Jima Lee. Dla mnie to jednak zdecydowanie za mało.
Ostateczna ocena Bastarda:
⭐⭐⭐ (słaby)
⭐⭐⭐ (słaby)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz