piątek, 27 października 2017

Liga Sprawiedliwości - Tom 1 - Maszyny zagłady

Uwaga!!!

FABUŁA

Scenariusz: Bryan Hitch

Zadaniem Ligi Sprawiedliwości jest ratowanie świata przed różnymi zagrożeniami, zarówno tymi wewnętrznymi jak i zewnętrznymi. Kiedy atak na Ziemię przypuszcza Darkseid lub inny potężny wróg, członkowie Ligi bez wahania stają w jej obronie. Czasami jednak niebezpieczeństwo przyjmuje formę całkiem nietypową, trudną do ogarnięcia i nie do końca zrozumiałą… "Maszyny zagłady" to idealny przykład komiksu, który przedstawia starcie bohaterów z wrogiem totalnie abstrakcyjnym i kompletnie niepojętym. Scenarzyście Bryanowi Hitchowi udało się rozjebać system. Stworzył historię, która wykracza hen daleko poza moje zdolności pojmowania. Nie ma tu jednak czego gratulować.

Czasami jest tak, że ledwie otworzysz komiks, a już wiesz, że będzie to absolutna masakra. Aby doznać takiego wrażenia, wystarczy ledwie rzucić okiem na kilka pierwszych stron. Czegoś takiego właśnie doświadczyłem... "Maszyny zagłady" zaczynają się bowiem od niezłego pierdolnięcia. Całkiem niedawno opiniując komiks "Superman – Tom 1 – Syn Supermana", ubolewałem nad walką bohatera z gigantyczną ośmiornicą. Jak się okazuje, to był jednak pikuś w porównaniu z tym, co zobaczyłem na pierwszych stronicach niniejszego albumu…
Gigantyczny robal atakuje miasto (rys. Bryan Hitch)
Otóż w samym środku miasta zaparkowała monstrualnie wielka pluskwa, a jej pomioty atakują Bogu ducha winnych ludzi! Całe szczęście, że Liga Sprawiedliwości dość szybko rozprawia się z kosmicznym robalem, każąc mu po prostu spierdalać tam skąd przybył. Niezły mindfuck, co nie? Jak się jednak okazuje, to dopiero preludium i wcale nie ostatni dramatycznie chujowy pomysł Hitcha.

Szybko domyśliłem się, że fabuła tego komiksu to będą jakieś herezje naćpanego wariata, ale to co zaczęło dziać się później, przerosło wszelkie moje oczekiwania. Gwoździem programu jest pojawienie się kolorowych olbrzymów (notabene zbudowanych z ludzkich ciał [sic!]), które pierdolą jakieś farmazony o śpiewaniu pieśni, rodzinie, skradzionych świetle i prędkości… Ni chuja nie wiadomo skąd te gigantyczne humanoidy się wzięły, czego tak naprawdę chcą i o co do kurwy nędzy w ogóle chodzi.
Olbrzymie humanoidy będące przyczyną całego zamieszania (rys. Tony S. Daniel)
Tak czy inaczej ratowanie świata sprowadza się do tego, że Superman zmuszony jest udać się do jądra Ziemi (to nie żart), gdzie musi zniszczyć jakieś olbrzymie kulki (każda ma osiem kilometrów średnicy), które nie wiadomo skąd się tam wzięły. W każdym razie przez tysiące lat były uśpione, a teraz nagle się uaktywniły i są odpowiedzialne za nawiedzające planetę kataklizmy. W międzyczasie Aquaman znajduje jakieś magiczne kryształki zodiaku, mogące pomóc w ocaleniu świata…
Stop!!! Kurwa!
W tym miejscu miałem już dość. Totalnie się pogubiłem i przestałem ogarniać. Brakuje mi już słów do opisywania tych debilizmów. Lepiej chyba po prostu olać temat, niż dalej zagłębiać się w meandry fabuły wymyślonej przez Bryana Hitcha.
"Maszyny zagłady" to fabularnie jedno wielkie, parujące, ciepłe jeszcze gówno. Oprócz kompletnie niezrozumiałej intrygi, komiks ten wyróżniają również bardzo słabe dialogi oraz niemal nieistniejące relacje między bohaterami. Niedawno zginął znany w tym uniwersum Superman, przyjaciel członków Ligi, kochanek Wonder Woman, a scenarzysta poświęca tej kwestii ledwie kilka kadrów, ukazując niezwykle płytkie emocje. Temat odbębniony, śmiało można wracać do wielkich robali lub innych niedorzecznych pomysłów. Jedyny dobry moment tego komiksu sprowadza się dosłownie do pojedynczej strony, kiedy to Clark rozmawia z Lois o tym, czy powinien dołączyć do Ligi i jakie rozterki ma z tym związane. Z drugiej strony jednak w mieście grasuje olbrzymi karaluch, a ten chujek spokojnie kroi sobie marchewkę i rozkminia temat czy powinien pomóc. Taki z niego bohater.


Ocena Bastarda: ⭐ (beznadziejny) 

ILUSTRACJE

Rysunki: Bryan Hitch, Tony S. Daniel, Jesus Merino
Tusz: Sandu Florea, Daniel Henriques, Scott Hanna, Andy Owens, Jesus Merino
Kolory: Tomeu Morey, Alex Sinclair

Warstwa graficzna to zdecydowanie najjaśniejszy punkt tego komiksu, który podciąga nieco jego ostateczną ocenę, wydźwigując ją z poziomu znajdującego się nawet poniżej dna. W przeciwieństwie do umiejętności kreowania scenariusza, tworzenie ilustracji jest całkiem mocną stroną Bryana Hitcha i narysowany przez niego prolog tej historii wygląda przynajmniej przyzwoicie. Równie dobrze wypada odpowiedzialny za jeden z epizodów hiszpański rysownik Jesus Merino, jego kreska nie jest może oszałamiająca, ale sprawia bardzo solidne wrażenie. Głównym rysownikiem odpowiedzialnym za ten album jest Tony S. Daniel i jego pracę zdecydowanie trzeba docenić. Ładny, przejrzysty styl Amerykanina sprawia, że "Maszyny zagłady" przynajmniej ogląda się z przyjemnością. Ech, gdyby tylko scenariusz stał na poziomie zbliżonym do ilustracji… 

Ocena Bastarda: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐ (dobry) 

DODATKI

Wydawca: Egmont
Wydawca oryginalny: DC Comics
Tytuł oryginału: Justice League - Volume 1 - The Extinction Machines
Cykl: DC Odrodzenie
Seria: Liga Sprawiedliwości
Data wydania: 6 października 2017
Tłumacz: Tomasz Sidorkiewicz
Format: 165 x 255 mm
Liczba stron: 144
Okładka: Miękka ze skrzydełkami
Papier: Kredowy
Druk: Kolor
ISBN-13: 9788328127715
Cena okładkowa: 39,99 zł

Standardowe wydanie dla serii "Odrodzenie". W bonusach "Pomiędzy kadrami", czyli krótki wstęp Tomasza Sidorkiewicza oraz galeria okładek. 

Ocena Bastarda: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐ (dobry) 

PODSUMOWANIE

"Maszyny zagłady" to jedno z tych dzieł, od których radziłbym trzymać się z daleka. Fabuła tego komiksu to przeokrutny bełkot. Odpowiedzialny za jej treść Bryan Hitch powinien skupić się wyłącznie na warstwie graficznej, ponieważ pisanie scenariuszy ewidentnie nie jest jego mocną stroną. Stworzył nudną i mocno przekombinowaną historię, w której Liga Sprawiedliwości stawia czoła bezosobowemu i totalnie niezrozumiałemu zagrożeniu. Intryga wcale nie jest ciekawa, a wręcz drażni swoją głupotą. Większość pomysłów fabularnych jest zwyczajnie do bani, a obraz nędzy i rozpaczy dopełniają banalne dialogi. Tych bzdur nie da się w ogóle czytać! Można za to pooglądać obrazki, bo akurat te wyglądają bardzo porządnie.

Ostateczna ocena Bastarda: ⭐⭐ (bardzo słaby)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz