wtorek, 28 sierpnia 2018

Superbohaterowie Marvela – Tom 6 – Hawkeye

Uwaga!!!

FABUŁA

Scenariusz: Stan Lee, Mark Gruenwald

Na album ten składają się trzy oldskulowe historie, z których dwie pierwsze są bardzo wiekowe (lata sześćdziesiąte), trzecia jest nieco młodsza, ale też już zbliża się do podwójnej pełnoletniości. "Tales of Suspens #57" wydane w 1964 roku to absolutny debiut Hawkeye'a w marvelowskim uniwersum. Komiks odpowiada na pytanie dlaczego Clint Barton w ogóle postanowił wcisnąć się w kolorowe rajtki i walczyć ze zbrodnią. Historia ta jest niestety w chuj naiwna. Oto zainspirowany wyczynami Iron Mana, pracujący w cyrku wyborowy łucznik postanawia zostać superbohaterem, bo w sumie czemu nie? Niespodziewany splot okoliczności oraz wpływ rosyjskiego szpiega (Czarnej Wdowy) sprawia jednak, że Barton zamiast ścigać przestępców ściera się z Iron Manem w jakimś niedorzecznym pojedynku.
Czarna Wdowa owinęła sobie Hawkeye'a wokół palca (rys. Don Heck)
Druga historia zawarta w tym albumie, czyli "The Avengers #16" z 1965 roku, przedstawia inny ważny moment w życiu Clinta Bartona. Wtedy to właśnie Hawkeye zostaje włączony w szeregi Avengersów. Drużyna po zwycięskiej walce z bandą trzecioligowych gamoni zwących się Władcami Zła jest w rozsypce – Thor ma jakieś pilne sprawy do załatwienia w Asgardzie, Kapitan Ameryka podążył śladem Barona Zemo, Iron Man postanawia opuścić grupę, a Giant Man i Wasp udać się na zasłużone wakacje. Avengers potrzebują więc świeżej krwi. Nowych herosów, którzy zastąpiliby podstawowych członków zespołu podczas ich nieobecności. Jednym z nowych kandydatów jest właśnie Hawkeye. Rekrutacja... jaka tam rekrutacja. Tak po prawdzie to Barton na chama wprosił się do zespołu. Włamał się do ich siedziby, pokazał jedną sztuczkę z łukiem i bez żadnych zbędnych pytań został przyjęty w szeregi Avengers. Tym bardziej śmiesznie brzmi padający z ust Iron Mana tekst przekonujący, że Hawkeye przeszedł serię rygorystycznych testów kwalifikujących... Ta, jasne!
W pierwszych dwóch historiach Hawkeye występuje jedynie gościnnie. Dopiero pochodząca z premierowych zeszytów solowej serii trzecia część albumu, usadawia łucznika na pozycji protagonisty. W tej opowieści Hawkeye nie jest już członkiem Avengers, a pełni rolę szefa ochrony w firmie Cross Technological Enterprises, gdzie wpada na ślad potężnego spisku. Wraz z nowo poznaną koleżanką Mockingbird nasz bohater zmuszony jest stawić czoła kilku naprawdę cudacznym złoczyńcom, ze szczególnym uwzględnieniem żonglującego kulkami kolorowego pojeba Oddballa.
Bombshell i Oddball - para łotrów polujących na Hawkeye'a i Mockingbird (rys. Mark Gruenwald)
Grupą łotrów dowodzi Crossfire, czyli stereotypowy bezmózgi debil, który bez wyraźnego powodu wyjawia bohaterom swój złowieszczy plan. Plan, który jest zresztą jakąś piramidalną bzdurą i polega na zabiciu większości superherosów przy pomocy broni zwanej Grabarzem, która to pod przykrywką melodii wywołuje w ludziach nieokiełznaną rządzę mordu… Serio, kurwa? Co za banał!
Crossfire wyjawia swój "genialny" plan (rys. Mark Gruenwald)
Podsumowując słaba jest intryga, słabi wrogowie, a i główny bohater niespecjalnie fascynujący. Koleś nie ma supermocy, więc jako zwykły człowiek posługujący się jedynie łukiem, powinien być znacznie bliższy czytelnikowi niż na przykład boski Thor. Niestety scenarzysta nie mógł się powstrzymać przed pewnymi przegięciami mającymi na celu sztuczne "przypakowanie" bohatera. Bo jakże interpretować fakt, że żaden inny człowiek (nawet wytrenowany osiłek) nie jest w stanie napiąć łuku Hawkeye'a? Prywatnie Clint Barton jest niepoprawnym lowelasem, nie odznaczającym się jednak specjalnie lotnym umysłem. W Czarnej Wdowie zadurza się bez pamięci od pierwszego wejrzenia jak jakiś napalony nastolatek... nikt mu nie mówił, że trzeba patrzeć na wnętrze kobiety, a nie tylko na jej wygląd? Ja nigdy nie popełniłbym takiego seksistowskiego faux pas. Nigdy!
Eeeeeee… O czym to ja?
Aha, Hawkeye. No jakby nie patrzeć kolunio jest raczej bohaterem z drugiego planu i potrzeba naprawdę niebanalnej historii, by wydobyć z tej postaci drzemiący w niej potencjał. Niestety Markowi Gruenwaldowi ta sztuka kompletnie się nie udała.

⭐⭐⭐ (słaby)

ILUSTRACJE

Rysunki: Don Heck, Jack Kirby, Dick Ayers, Mark Gruenwald
Tusz: Don Heck, Dick Ayers, Brett Breeding
Kolory: Don Heck, Dick Ayers, Bob Sharen

Zeszyty z lat sześćdziesiątych rysowane są przez Dona Hecka oraz Dicka Ayersa (według kompozycji samego Jacka Kirby'ego) i są to ilustracje typowe dla tego okresu. Maksymalnie uproszczone, skąpe w tła i ubogie kolorystycznie. Kostiumy bohaterów oraz sceny walk wyglądają dość śmiesznie, trzeba jednak pamiętać, że są to komiksy sprzed ponad pięćdziesięciu lat i wziąć na to poprawkę. Główna historia rysowana przez Marka Gruenwalda to również oldskul, ale trochę bardziej nowoczesny (lata osiemdziesiąte). Solidna klasyka, chociaż nadal design postaci jest odpustowy (Oddball!), a akcja przedstawiona momentami w sposób absurdalnie tandetny. Tak czy inaczej ten sposób rysowania komiksów ma w sobie jakiś nostalgiczny urok i trudno jest mi go wyłącznie krytykować, szczególnie, że pod względem czysto technicznym rysunki nie są wcale takie złe.

⭐⭐⭐⭐⭐ (przeciętny)

DODATKI

Tytuł: Hakweye, łucznik wyborowy! / Wszystko się zmienia / Hawkeye
Tytuł oryginalny: Hawkeye, the Marksman! / The Old Order Changeth! / Hawkeye
Wydawca: Hachette Polska
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Cykl: Superbohaterowie Marvela
Seria: -
Data wydania: 15 marzec 2017
Tłumacz: Jakub Jankowski
Format: 170 x 260 mm
Liczba stron: 152
Okładka: Twarda
Papier: Kredowy
Druk: Kolor
ISBN-13: 9788328209466
Cena okładkowa: 39,99 zł.

Przegląd bonusów zaczynamy od tradycyjnego wstępu Eda Hammonda znajdującego się na początku albumu. Po kolejne dodatki trzeba przejść już na sam jego koniec, a są to dwa artykuły przybliżające czytelnikom postać Clinta Bartona: "Za kulisami: Geneza Hawkeye'a" oraz "Krótka historia Hawkeye'a…", a także "Top 5 – Hawkeye'a strzały w dziesiątkę" przedstawiające ponoć najlepsze akcje jakie marvelowski łucznik kiedykolwiek odjebał.

⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐ (rewelacyjny)

PODSUMOWANIE

Po pięciu dobrych lub przynajmniej przyzwoitych tomach cyklu, musiało w końcu przyjść załamanie formy. Padło akurat na komiks przedstawiający postać Hawkeye'a, czyli bohatera z drugiego szeregu marvelowskich superherosów. Sam dobór historii jest naturalny i nie ma prawa wzbudzać jakichkolwiek kontrowersji – mamy tu bowiem debiut Hawkeye'a, historię przedstawiającą moment jego dołączenia do Avengers oraz pierwsze zeszyty z jego solowej serii. Niestety jakość owych opowieści jest raczej mizerna, zawierają one bowiem wszystkie możliwe wady oldskulowych produkcji. Nie ma się co jednak dziwić skoro historie składające się na ten album pochodzą z lat sześćdziesiątych (dwie pierwsze) oraz początku osiemdziesiątych (trzecia). Naiwna, momentami wręcz głupiutka fabuła z banalnymi dialogami oraz przestylizowaną akcją wypełnia niemal każdą stronę tego komiksu. Archaizmy w warstwie graficznej nie są tak dokuczliwe jak te zawarte w fabule, aczkolwiek również mają swoje wady (kiczowaty image postaci oraz liche sceny akcji). Moim zdaniem szósty tom cyklu "Superbohaterowie Marvela" stanowi jedynie wartości sentymentalną oraz edukacyjną. Sentymentalną ponieważ można zobaczyć jak dawno temu robiło się komiksy superbohaterskie, a edukacyjną bo ukazuje jak robić się już tego nie powinno. Nie polecam.

Ostateczna ocena: ⭐⭐⭐ (słaby)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz