sobota, 18 sierpnia 2018

Superbohaterowie Marvela – Tom 3 – Iron Man

Uwaga!!!

FABUŁA

Scenariusz: Stan Lee, Larry Lieber, Joe Quesada

Album ten można podzielić na trzy części. Pierwszą z nich jest oryginalna geneza Iron Mana napisana przez Larry'ego Liebera na kanwie pomysłu samego Stana Lee. Zeszyt ten wydany był w 1963 roku, powstał więc w czasach zaangażowania Stanów Zjednoczonych w wojnę w Wietnamie, a także nasilającej się propagandy antykomunistycznej. Widać to od samego początku, akcja dzieje się w południowym Wietnamie, a naczelnym wrogiem są oczywiście przebrzydłe komuchy. Ja sam hołduję frazie: "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę", niemniej jednak poziom patosu i nachalnej agitacji antykomunistycznej, jakie występują w tym komiksie mocno ocierają się o zwykłą śmieszność. Ogólnie cała ta historyjka (jak większość napisanych w tamtych czasach) nie przeszła próby czasu i nadaje się już tylko do lamusa. Dość powiedzieć, że dialogi są dęte, a fabuła w chuj naiwna.

Druga część tego komiksu, to jednozeszytowe wydanie specjalne z serii "Marvel #½ Wizard Magazine". Znalazło się ono w tym albumie chyba tylko po to, by przybliżyć czytelnikowi postać Rumiko oraz relacje panujące pomiędzy nią a Tonym Starkiem. Historia jest dość głupiutka, bohater stawia w niej czoła terrorystom (Synowie Yinsena) korzystającym z prototypów zbroi używanych niegdyś przez Iron Mana oraz statkowi bojowemu, który przypomina jakiegoś niewydarzonego chińskiego smoka.
Po takim starcie byłem przekonany, że nic dobrego przy lekturze tego komiksu już mnie nie spotka. Tym bardziej miłą niespodzianką był fakt, że główna historia zawarta w tym albumie, okazała się całkiem przyzwoitym czytadłem. Tony Stark zmuszony jest w niej stanąć naprzeciw będącej owocem milenijnej pluskwy sztucznej inteligencji, która zalęgła się w zbroi Iron Mana. Owa sztuczna inteligencja posługuje się nieco zaburzonym systemem wartości i jedynym czego pragnie, jest zawładnąć życiem swojego stwórcy tak, by stworzyć z nim idealnego Iron Mana. Fakt ten sprawia, że ludzie z otoczenia Tony'ego znaleźli się w wielkim niebezpieczeństwie, a on sam musi stawić czoła swoim największym obawom. Zbuntowana zbroja nie jest jednak jedynym problemem bohatera, który boryka się również z problemami natury osobistej. Powraca widmo choroby alkoholowej, strach przed zdemaskowaniem tajnej tożsamości i co za tym idzie narażeniem przyjaciół na poważne niebezpieczeństwo. Również niedomknięty wątek romansowy między Tonym a Rumiko nie daje bohaterowi spokoju.
Rumiko Fujikawa - obiekt westchnień Tony'ego Starka (rys. Alitha Martinez)
Joe Quesada naprawdę całkiem nieźle spisał się w roli scenarzysty (kojarzyłem go raczej jako niezłego rysownika) potrafiąc ukazać Iron Mana nie tylko jako superbohatera w żelaznej zbroi, ale pokazując również jego ludzką twarz. "Ja i Iron Man" to historia, którą zaskakująco dobrze się czyta. Fabuła jest ciekawa, dialogi niezłe, ale nie obyło się też bez kilku wpadek. Niestety sceny akcji nie stoją na najwyższym poziomie. Zarówno oba starcia z Whiplashem (kurwa, co za tandeciarz!) jak i ostateczny pojedynek Starka ze zbuntowaną zbroją na bezludnej wyspie prezentują się poniżej oczekiwań.
Ostateczne starcie Tony'ego Starka ze zbuntowaną zbroją na bezludnej wyspie Santa Carbonell (rys. Sean Chen)
Tak á propos, to jestem ciekawy w jaki sposób Tony przetrwał na owej wyspie ponad tydzień bez jedzenia i picia, hm?
⭐⭐⭐⭐⭐⭐ (dobry)


ILUSTRACJE

Rysunki: Don Heck, Sean Chen, Alitha Martinez
Tusz: Don Heck, Rob Hunter, Rodney Ramos, Nelson DeCastro
Kolory: Stan Goldberg, Steve Oliff, Tom Smith

Archiwalny zeszyt z lat sześćdziesiątych rysowany przez Dona Hecka prezentuje się (jak na prace z tamtych lat) całkiem nieźle. Oczywiście razi trochę brak teł oraz śmiechowy wizerunek Iron Mana, ale same postacie oraz ich twarze wyglądają naprawdę nieźle. Kawał solidnego oldskulowego rzemiosła.

Okładka "Tales of Suspence #39" i zarazem pierwszy projekt zbroi Iron Mana (rys. Don Heck)
Pozostali lustratorzy Alitha Martinez oraz Sean Chen posługują się podobnym stylem, typowym dla komiksów wydawanych na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych. Oboje rysowników charakteryzuje niespecjalnie wyszukana, żeby nie powiedzieć całkiem nijaka kreska.
Słabo prezentuje się image poszczególnych postaci. Zbroja Iron Mana jest przekombinowana i nazbyt efekciarska (podświetlona w wielu miejscach prezentuje się niczym choinka Griswaldów), Mandarin przypomina zwykłego przepakowanego sterydziarza, ale i tak najbardziej rozjebuje Whiplash. Gościu wygląda jakby przed chwilą brał udział w jakiejś sadomasochistycznej orgii.
Kolorystyka tego albumu również dupy nie urywa, ot zwykłe przeciętniactwo.
Whiplash wygląda jakby uciekł z planu zdjęciowego do pornosa w stylu SM (rys. Sean Chen)
⭐⭐⭐⭐ (nijaki)

DODATKI

Tytuł: Iron Man nadchodzi / Ja i Iron Man
Tytuł oryginalny: Iron Man is born / The Mask in the Iron Man
Wydawca: Hachette Polska
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Cykl: Superbohaterowie Marvela
Seria: -
Data wydania: 1 luty 2017
Tłumacz: Mateusz Jankowski
Format: 170 x 260 mm
Liczba stron: 168
Okładka: Twarda
Papier: Kredowy
Druk: Kolor
ISBN-13: 9788328209435
Cena okładkowa: 39,99 zł.

Pod względem jakości wydania trzeci tom nie różni się niczym od dwóch poprzednich, a i bonusów jest całkiem sporo. Mamy więc tradycyjny wstęp redaktora serii na początku albumu, a także kilka dodatków na jego końcu. Poznajemy tajniki zbroi Iron Mana, zarówno tej oryginalnej szarej, jak i tej bardziej nowoczesnej (bio-metalo-mimetycznej) utrzymanej w barwach złota i czerwieni.
Następnie znajdziemy tekst "Za kulisami – powstanie Iron Mana" przybliżające czytelnikowi absolutne początki bohatera w żelaznej zbroi.
Bonusy zwieńczone są innym krótkim artykułem zatytułowanym "Krótka historia Irona Mana", będącym przeglądem najważniejszych wydarzeń z jego bogatych dziejów.

⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐ (rewelacyjny)

PODSUMOWANIE

Pierwsze dwa zeszyty składające się na ten album nie znamionowały niczego dobrego. Oryginalna geneza Iron Mana pochodząca z lat sześćdziesiątych XX wieku jak na dzisiejsze czasy jest zbyt archaiczna, by się nią jakkolwiek emocjonować. Również starcie bohatera z terrorystami zwącymi się Synami Yinsena okazało się zwyczajnie tandeciarskie. Na szczęście główna historia pt. "Ja i Iron Man" prezentuje się już o niebo lepiej. Joe'emu Quesadzie udało się przedstawić głównego bohatera nie tylko jako okutanego w żelazną zbroję herosa, ale również człowieka, który się za nią kryje. Człowieka walczącego nie tylko z potężnymi łotrami, ale również własnymi obawami i niedoskonałościami. Potyczka ze zbuntowaną zbroją opanowaną przez sztuczną inteligencję okazała się całkiem intrygująca. W dodatku niosła za sobą odpowiedni poziom dramaturgii. Szkoda jedynie, że do dobrego poziomu scenarzysty nie dojechali ilustratorzy. Niestety prace odpowiedzialnych za rysunki do "Ja i Iron Man" Seana Chena oraz Alithy Martinez niespecjalnie przypadły mi specjalnie do gustu.

Ostateczna ocena: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐ (dobry)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz