Uwaga!!!
FABUŁA
Scenariusz: James Tynion IVKtoś inwigiluje aktywność samozwańczych stróżów prawa działających w Gotham. Batman przeczuwając niebezpieczeństwo zagrażające młodym bohaterom, postanawia zebrać ich w grupę oraz przekazać na szkolenie pod dowództwem Batwoman. Sprawy komplikują się kiedy Mroczny Rycerz zostaje pojmany przez tajemniczą organizację zbrojną zwaną Kolonią. W takiej sytuacji niedoświadczeni herosi zostają zmuszeni do tego, by wziąć sprawy w swoje ręce. Jak wypadła nowoutworzona bat-ekipa w obliczu pierwszego poważnego zadania? Początkowo zapowiadało się na małą katastrofę, ale jak się ostatecznie okazało, nie było aż tak tragicznie.
Zaczynam mieć już małe problemy z rozeznaniem się wśród herosów spod znaku nietoperza, bat-franszyza rozrosła się na taką skalę, że już powoli ciężko ogarnąć kto, z kim i dlaczego. Tak czy inaczej Batman wyczuwając zbliżające się niebezpieczeństwo, zbiera ekipę młodych samozwańczych stróżów prawa, by poddać ich szkoleniu oraz możliwie jak najlepiej przygotować do roli bohaterów. Sam pomysł na stworzenie takiej grupy jest jak najbardziej zrozumiały i chwalebny. Małolaty pewnie czegoś się nauczą, nie będą samemu szlajać się po mieście, no i najważniejsze, w grupie będą silniejsi. Zbiera się więc całkiem ciekawa drużyna, w której skład wchodzą: Batwoman, Red Robin, Orphan, Spoiler oraz… Clayface.
Samo już pojawienie się tego gościa mocno podkopuje moją wiarę w ten komiks i to z kilku powodów:
- Po pierwsze Clayface to jedna z najbardziej tandetnych postaci w całym nietoperzym uniwersum. Po prostu! Nie muszę tego argumentować, wystarczy spojrzeć na tego żałosnego typa.
- Po drugie jego moc daje scenarzystom ogromne możliwości do stosowania absurdalnych rozwiązań i potężnych przegięć. James Tynion IV skwapliwie z tej sposobności korzysta. Widać to szczególnie w scenach walk, a najbardziej kiczowatym pomysłem okazuje się "błotna sala ćwiczeń". Skonstruowana przez Red Robina za pomocą nadmiarowego materiału Clayface'a przepuszczonego przez terminal batkomputera, dla celów szkoleniowych potrafi wytworzyć chociażby całą armię glinianych Jokerów... Kurwa, to tak idiotyczne, że aż brak słów!
Inwazja Jokerów? Nie, to tylko wytwór błotnej sali ćwiczeń (rys. Eddy Barrows) |
- Po trzecie metamorfoza Clayface'a z łotra w tego dobrego, jest mało wiarygodna i kompletnie surrealistyczna. Nie do pojęcia jest fakt, że Batman bezproblemowo zaufał temu wielokrotnemu mordercy i darował mu jego winy. Bastard rozumie, że seria "Odrodzenie" stanowi nowe otwarcie, no ale, kurwa, bez przesady! To tak jakby przyjąć do Policji Charlesa Mansona, bo się jebaniutki nawrócił i teraz będzie pracował dla dobra społeczeństwa. Absurd!
- Po czwarte Clayface nigdy nie miał złożonej osobowości, ale to jak został przedstawiony w tym komiksie, to jakaś parodia. W zamyśle miał prawdopodobnie stanowić element komiczny tego komiksu, ale to kompletnie się nie udało. Wyszła z tego taka popierdółka. Poczciwy głupek, który przeprasza, że żyje, ciepłe kluchy bez krzty charyzmy i odrobiny inteligencji.
Nie jest jednak tak, że Clayface jest całym i jedynym złem tego komiksu, ten bowiem zawiera w sobie jeszcze wiele irytujących detali oraz nieprzemyślanych rozwiązań fabularnych. Mam już po dziurki w nosie genialnych nastolatków w komiksach superbohaterskich, a Red Robin jest kwintesencją takiego wkurwiającego młokosa. Jebany haker-ninja. Zna się na wszystkim, cuda techniki ma w małym paluszku, nawet w swój kostium ma wbudowany jakiś superkomputer. Jego potyczka z innym mega utalentowanym małolatem, pracującym dla Kolonii - Ulyssesem jakimś tam - wali tandetą na kilometr.
Pierwsze spotkanie Red Robina z Ulyssesem Hadrianem Armstrongiem (rys. Alvaro Martinez) |
Największym grzechem Jamesa Tyniona IV jest zanurzenie fabuły w morzu przekombinowanych i często zwyczajnie głupich pomysłów. Na szczęście komiks ten ma również kilka plusów, do których należałoby zaliczyć sporą dawkę akcji i naprawdę mocny finał, zwieńczony porządnym cliffhangerem. To właśnie poczucie nieodkrytej tajemnicy jest w stanie podtrzymać jako-takie zainteresowanie tym tytułem. Pomimo sporej litanii mniejszych i większych niedociągnięć, dominującym odczuciem po zakończeniu lektury okazuje się bowiem względna ciekawość co wydarzy się dalej.
Ocena Bastarda: ⭐⭐⭐⭐ (nijaki)
ILUSTRACJE
Rysunki: Eddy Barrows, Alvaro Martinez, Al BarrionuevoTusz: Eber Ferreira, Raul Fernandez
Kolory: Adriano Lucas, Brad Anderson
Kawał dobrej roboty wykonanej przez całą ekipę ludzi odpowiedzialnych za oprawę graficzną, od rysowników po kolorystów. Barrows i Martinez to bardzo solidni artyści, których cechuje klarowny, przyjemny dla oka styl. Znakomity przykład klasycznej kreski bez ekstrawagancji i niepotrzebnych udziwnień. Równie świetna kolorystyka, standardowo nakładana komputerowo, przy niektórych kadrach (szczególnie zbliżeniach twarzy oraz retrospekcjach) wygląda na malowaną ręcznie. Nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń, jest bardzo dobrze.
Ocena Bastarda: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐ (bardzo dobry)
DODATKI
Wydawca: Egmont
Wydawca oryginalny: DC Comics
Tytuł oryginału: Batman: Detective Comics - Volume 1 - Rise of the Batmen
Cykl: DC Odrodzenie
Seria: Batman: Detective Comics
Data wydania: 6 październik 2017
Tłumacz: Tomasz Sidorkiewicz
Format: 165 x 255 mm
Liczba stron: 156
Okładka: Miękka ze skrzydełkami
Papier: Kredowy
Druk: Kolor
ISBN-13: 9788328127722
Cena okładkowa: 39,99 zł
"Odrodzenie" w swojej zwyczajowej formie. Elegancko wydany komiks, do którego trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. W bonusach galeria okładek oraz krótki wstęp "Pomiędzy kadrami".
Wydawca oryginalny: DC Comics
Tytuł oryginału: Batman: Detective Comics - Volume 1 - Rise of the Batmen
Cykl: DC Odrodzenie
Seria: Batman: Detective Comics
Data wydania: 6 październik 2017
Tłumacz: Tomasz Sidorkiewicz
Format: 165 x 255 mm
Liczba stron: 156
Okładka: Miękka ze skrzydełkami
Papier: Kredowy
Druk: Kolor
ISBN-13: 9788328127722
Cena okładkowa: 39,99 zł
"Odrodzenie" w swojej zwyczajowej formie. Elegancko wydany komiks, do którego trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. W bonusach galeria okładek oraz krótki wstęp "Pomiędzy kadrami".
Ocena Bastarda: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐ (dobry)
PODSUMOWANIE
"Powstanie Batmanów" to komiks, który jak większość pozycji superbohaterskich cierpi na kilka poważnych przypadłości, takich jak: tandetne efekciarstwo, absolutny brak realności wydarzeń i postaci oraz skrótowość. Wszystko to wynika z faktu niewłaściwie dobranej intensywności fabuły, która w zamyśle scenarzysty ma być przede wszystkim szybka i dynamiczna. Brakuje w niej jednak trochę więcej miejsca na kształtowanie się osobowości bohaterów. Czytelnik praktycznie nie ma możliwości przyjrzenia się im w ich normalnym życiu. Jakby kompletnie go nie mieli, a kostiumy przylgnęły do ich skóry niemalże ją zastępując. Zachwiana została równowaga rozkładająca się pomiędzy spektakularną akcją a ciekawą treścią, co niestety doprowadziło do zburzenia realności wydarzeń. "Powstanie Batmanów" ma nawet przyzwoicie skonstruowaną intrygę oraz niezłe zakończenie, ale gdy wchodzimy w szczegóły fabuły, to nader często objawia się mizeria scenariuszowych pomysłów Tyniona. Chodzenie na skróty, brak pomysłu na rozwinięcie postaci, budowanie akcji na tandetnych chwytach… Mimo sporej dawki niezobowiązującej rozrywki, historia ta nie rzuca na kolana, a po jej przeczytaniu dość szybko się o niej zapomina. Fajnie, że przynajmniej oprawa graficzna stoi na bardzo dobrym poziomie, pozwalając na gładsze prześlizgiwanie się przez kolejne strony tego całkiem przeciętnego komiksu.
Ostateczna ocena Bastarda: ⭐⭐⭐⭐⭐ (przeciętny)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz