poniedziałek, 1 stycznia 2018

Wonder Woman - Tom 1 - Kłamstwa

Uwaga!!!

FABUŁA

Scenariusz: Greg Rucka

Prześladujące Dianę wspomnienia wydają się być zarazem rzeczywiste jak i bardzo odległe. Sama amazonka nie jest pewna, czy echa wydarzeń nawiedzających jej myśli są fikcją, czy też najszczerszą prawdą. Na domiar złego Wonder Woman nie jest w stanie wrócić na rodzinną Temiskirę, ponieważ droga prowadząca do domu, z jakiegoś powodu przestała być dla niej dostępna. Aby odkryć prawdę Wonder Woman zmuszona jest udać się do Afryki, aby zawrzeć sojusz z niegdysiejszą przyjaciółką, a obecnie wrogiem. Czy spotkanie z Cheetah doprowadzi Dianę do odpowiedzi na nurtujące ją pytania?

Komiks rozpoczyna się krótkim prologiem, ukazującym wagę zmian jakimi dotknięta została Wonder Woman przez restart uniwersum DC. Diana przechodzi poważny kryzys tożsamości, w dodatku nie jest w stanie trafić do domu i kompletnie nie rozumie dlaczego tak się dzieje. Pierwsze wrażenie jakie wywiera ten komiks jest więc całkiem pozytywne, pomysł wyjściowy wydaje się być ciekawy, a rozterki targające bohaterką sprawiają wrażenie sensownie ugruntowanych. Niestety oczekiwana zajebistość "Kłamstw" okazuje się być bardzo powierzchowna i zaczyna ulatywać w momencie, w którym Diana trafia do Bwundy… Tylko co to, kurwa, jest ta Bwunda? Za mało jest prawdziwych państw w Afryce, że trzeba umiejscawiać akcję w jakimś zmyślonym? Czyżby do głosu dochodziła ta pojebana poprawność polityczna, której tak nie znoszę?
Celem przybycia Wonder Woman do Afryki jest odnalezienie Cheetah, która jako jedyna jest w stanie pomóc Dianie w odszukaniu drogi do Temiskiry. Przekonanie gepardzicy do udzielenia pomocy odbywa się zaskakująco szybko i całkiem bezboleśnie, a wszystko to w oparach nader emfatycznych dialogów o dozgonnej przyjaźni i miłości. Pierwszym zadaniem sprzymierzonej dwójki jest uwolnienie Cheetah spod wpływu klątwy rzuconej przez krwiożerczego demona Urzkartagę. Ta część historii jest głównym i jednocześnie najbardziej chujowym elementem całego komiksu, przedstawia bowiem niezwykle tandetne starcie z jakimś banalnym afrykańskim kultem, którego szeregowi wyznawcy okazują się być wilkołakami.
W Afryce Wonder Woman musi stawić czoła m.in. hordzie wilkołaków (rys. Liam Sharp)
Ostateczna bitwa z samym Urzkartagą (kurwa, co za chujowe imię!) jest krótka i całkiem żałosna. Potyczka z demonem powinna wywoływać autentyczną grozę, w tym przypadku wzbudza jednak raczej uśmiech politowania.

Końcówka komiksu to rozmemłany wątek romansowy Diany i Steve'a Trevora oraz zalążek jakiejś poważniejszej intrygi knutej przez Veronicę Cale (Rucka przywraca do serii Wonder Woman wymyśloną przez siebie łotrzycę). Dominującym tematem są jednak pretensjonalne rozkminki głównej bohaterki, która w końcu dochodzi do wniosku, że wszystko co pamiętała ze swego dotychczasowego życia, okazało się jednym wielkim kłamstwem. A jaka jest prawda? Komiks kończy się cliffhangerem, więc prawdę Diana odkrywać będzie w następnych tomach serii, oby tylko stały one na wyższym poziomie niż całkiem nijakie "Kłamstwa".

Ocena Bastarda: ⭐⭐⭐⭐ (nijaki) 

ILUSTRACJE

Rysunki: Liam Sharp, Matthew Clark
Tusz: Liam Sharp, Sean Parsons
Kolory: Laura Martin, Jeremy Colwell

Rysunki Liama Sharpa są dość nierówne, jedne kadry prezentują się całkiem dobrze, inne natomiast kompletnie nijako. Może wszystko wyglądałoby solidniej, gdyby wykończeniami zajęli się lepsi inker oraz kolorysta? Jeśli chodzi o tusz i layout, to na niektórych ujęciach kreska jest zbyt gruba, a szczegóły wykańczane są niedbale. Barwy natomiast są zbyt jednostajne, przydałoby się częściej przełamywać ciemne i monotonne kolory jakimś wyróżniającym się akcentem. Trochę lepiej od prac Sharpa wyglądają rysunki odpowiedzialnego za prolog Matthew Clarka, są bardziej wyraźne i dzięki cieńszej kresce sprawiają wrażenie lżejszych w odbiorze. Sama Wonder Woman prezentuje się całkiem atrakcyjnie, niemniej mnie zdecydowanie bardziej podobała się Diana w wersji Cliffa Chianga z "Nowego DC Comics!".
Mimo ogólnie przeciętnych ilustracji Diana wygląda całkiem apetycznie (rys. Liam Sharp)
Ocena Bastarda: ⭐⭐⭐⭐⭐ (przeciętny) 

DODATKI

Wydawca: Egmont
Wydawca oryginalny: DC Comics
Tytuł oryginału: Wonder Woman - Volume 1 - The Lies
Cykl: DC Odrodzenie
Seria: Wonder Woman
Data wydania: 2 grudzień 2017
Tłumacz: Tomasz Kłoszewski
Format: 165 x 255 mm
Liczba stron: 144
Okładka: Miękka ze skrzydełkami
Papier: Kredowy
Druk: Kolor
ISBN-13: 9788328127814
Cena okładkowa: 39,99 zł

Standardowe "Odrodzenie". W bonusach krótki wstęp Małgorzaty Chudziak, oraz galeria okładek.

Ocena Bastarda: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐ (dobry)

PODSUMOWANIE

Wonder Woman była najlepszą serią wydawaną w Polsce pod egidą "Nowego DC Comics!", nic więc dziwnego, że z zaciekawieniem wyczekiwałem przygód Diany w wersji "DC Odrodzenie". Tym bardziej, że za warstwę fabularną nowego runu odpowiada uznany scenarzysta, który już kiedyś z powodzeniem prowadził tę serię. Niestety tym razem Greg Rucka nie rozpoczyna zbyt dobrze. Próbuje zbudować wokół Diany nastrój tajemnicy, ale wychodzi to dość pretensjonalnie, ponieważ główna bohaterka przeżywając kryzys własnej tożsamości, jest przy tym mało wiarygodna. Ogólnie rzecz biorąc interakcje zachodzące między bohaterami są nienaturalne, a dialogi dęte. Sama fabuła nie jest specjalnie porywająca, a rozwiązania w niej zawarte zbyt często ocierają się o kicz, czego najlepszym przykładem jest główny adwersarz. Demon Urzkartaga i cała otoczka z nim związana to motyw wyciągnięty prosto z tandetnych horrorów klasy "B". Również pod względem ilustracji nie ma się czym zachwycać, stoją one bowiem na dość przeciętnym poziomie. "Kłamstwa" to jeden z tych komiksów, które powodują natychmiastową amnezję, po jego przeczytaniu, szybko zapomina się o co w ogóle w nim chodziło. Jestem nieco zawiedziony.
Ostateczna ocena Bastarda: ⭐⭐⭐⭐ (nijaki)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz